Ostatnio wszystko ignoruję, a to z powodu różnych projektów i konkursów szkolnych, do których po części jestem zmuszana. Strasznie dużo ich szczególnie jeśli chodzi o przedmioty humanistyczne. Skoro nie mam czasu, a angielski i hiszpański muszę wkuwać jak szalona, to mogę się podzielić tym, co o tym myślę.
Dzisiaj pod moją lupę idą książki w oryginale i te z przekładem na język polski.
„Mówi się, że kto zna języki obce, widzi wyraźniej świat. Każdy język wyraża inny punkt widzenia”~ Alessandro D'Avenia "Biała jak mleko, czerwona jak krew"Nie każdy umie na tyle dobrze język obcy, by czytać książki napisane w nim. Tacy ludzie nie do końca są świadomi różnicy, która często występuje między tymi dwoma przekładami. Przykładem może być choćby recenzowana przeze mnie nie tak dawno temu Klątwa tygrysa. Czytając prolog w języku angielskim od razu dowiadujemy się, że książę nazywa się Dihren. W przekładzie Martyny Tomczak takie informację wychodzą na wierzch dopiero w późniejszym czasie. Nie ja powinnam decydować za was czy to jest dobre czy nie, choć sama uważam, że ta wiedza nie jest potrzebna już w prologu. Niemniej jednak jest przykładem różnicy między oryginałem, a tłumaczeniem.
Lubię sięgać po literaturę obcojęzyczną, nie tylko z powodu "że to oryginał". Bardzo lubię mówić po angielsku, a tłumaczenie sobie książek w tym języku to dla mnie niezła frajda. Przy tym możemy rozwinąć swój zasób słów, łatwiej przychodzi później pisanie i mówienie w innym języku. Trochę tak jak przy oglądaniu filmów z napisami, tylko lepiej. ;)
Trudno mi ocenić w jakim języku lepiej czytać. Krótkie pozycje w innym języku nie będą sprawiały tak dużego problemu jak tomy liczące prawie osiemset stron, czyż nie? Są ludzie, którzy wolą czytać po polsku i nic dziwnego. Niektóre języki są trudne do nauki i zrozumienia, ale pomyślcie tylko jak dobrze można się czuć, gdy mówi się biegle w takim języku, którego większość ludzi nie zna.
Pozdrawiam was serdecznie,
Mina-chan ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz