
Tytuł: Do światła. Uniwersum: Metro 2033
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Insignis Wydawnictwo
Przełożyła: Paweł Podmiotko
Cena: 34,99 zł
Początek roku też nie sprzyja recenzowaniu -,-.
A szczególnie nie początek roku w nowej szkole.
A już z pewnością nie, gdy od samego początku nie ma chwili wytchnienia.
Gleb jest jednym z
mieszkańców Moskiewskiej – jednej ze stacji metra w Sankt
Petersburgu. Dwunastolatek jest tam całkiem sam, gdyż jego rodzice
zginęli. Ludzie zeszli do podziemi po wybuchu, który zniszczyła
cały dobytek ludzki. Już prawie nikt nie wychodzi na powierzchnię,
gdzie zapanowały dzikie i zmutowane zwierzęta. Wyjątek stanowią
stalkerzy – doświadczeni ludzie, przynoszący z powierzchni
wszystko, co jest ważne dla innych. Stalkerzy są podziwiani,
idealizowani i traktowani niczym superbohaterzy, szczególnie przez
dzieci. Prawda jest zgoła inna. Często stalkerzy są cyniczni, bez
uczuć, mają swoje problemy i – przede wszystkim – nie są
niezwyciężeni. Przykładem jest Taran. Bezkompromisowy mężczyzna,
który troszczy się tylko o siebie. Gdy dostaje ważną misję, jako
cenę za jej wykonanie żąda Gleba. Od tej pory chłopiec staje się
uczniem stalkera, co oznacza również, że musi wziąć udział w
misji. Polega ona na dostaniu się do Kronsztadu, gdzie podobno
dostrzeżono tajemnicze światło mogące być Arką wyczekiwaną
przez wyznawców Exodusu. Wraz z Taranem i Glebem wyrusza grupa
doświadczonych stalkerów i kapłan nowej religii. Nikt jednak nie
spodziewa się, że ta wyprawa okaże się tak znacząca dla
mieszkańców metra, ani tak niebezpieczna. No, prawie nikt.
"Agresja jest udziałem słabych. Słabych duchem."
Kolejna książka
napisana w ramach projektu Uniwersum: Metro 2033. Nie miałam
jeszcze okazji przeczytać oryginału, a Do światła trafiło
w moje ręce czystym przypadkiem. Należę do ludzi, którzy z braku
lektury chwycą za cokolwiek. Powiedziałabym nawet, że bardziej od
fabuły interesowało mnie to, czy książka ma litery. Początek nie
zachęcił mnie do czytania, ale wytrwale „męczyłam się” z
książką. Może to być spowodowane rozważaniami traktującymi o
nadziei, śmierci, strachu umieszczonymi przed każdym rozdziałem.
Mówiąc szczerze, uważam, że książka nic by nie straciła, gdyby
ten element został pominięty. Z perspektywy czasu warto było
poświęcić dwa dni na przeczytanie początku. Potem szło z górki.
Akcja jest niezwykle
dynamiczna. Autor pędzi z fabułą jak szalony. Dzięki temu szybko
docieramy do meritum, a fragmenty opisujące życie w Metrze
ograniczone do minimum. Diakow stosuje bardzo prostą narrację,
okrojoną ze wszelkich epitetów lub innych środków poetyckich.
Skupiamy się głownie na konkretach. Brakuje opisów, mniej ważne
elementy są pominięte, a zdania niezłożone. Kolejne wydarzenia
następują jedno po drugim, nie dając chwili wytchnienia. Stalkerzy
wpadają z jednych tarapatów w drugie. Fabuła pędzi tak szybko, że
trudno się połapać. Minęła godzina, cały dzień, a może
tydzień? To może trochę zmęczyć.
Autor postawił się
przed niezłym wyzwanie. Grupa stalkerów liczy aż jedenaście osób,
a każda z nich jest osobną indywidualnością. I chociaż wszystko
kręci się wokół Gleba i Tarana, oni są głównym filarem
powieści, więc ich uczucia i charaktery są rozrysowane najlepiej,
pozostałe postacie są skonstruowane całkiem wiarygodnie. Godzien
uwagi jest też dobrze opisany świat zewnętrzny – zrujnowane
cywilizacja, kiedyś prawdziwa potęga człowieka zredukowana do
terenu polowania dla olbrzymich i przerażających drapieżników.
Całość jest trochę
sztywna, ale pod koniec się rozkręca. Diakow stara się wprowadzać
w dialogi elementy humorystyczne, szczególnie w postaci gry słów,
która kiepsko wygląda po przełożeniu na polski i raczej nie bawi.
Mam wrażenie, że prócz ciekawej opowieści autor chciał skłonić
czytelnika do myślenia. Mają to sprawić wspomniane już
filozoficzne wstępy przed rozdziałami, często mówiące o złu i
jego konsekwencjach. Kogoś może i zmusi to do refleksji, lecz ja
odnoszę wrażenie, że jest to masło maślane – zawiłe i często
powtarzane teksty.
Pomijając ubogą
narrację, sztuczny humor, bezsensowne fragmenty wplecione w fabułę,
książka jest dobrą powieścią rozrywkową. Pełna akcji trzyma
czytelnika i nie chce wypuścić. Ja również dałam się wciągnąć
mimo słabego początku. Nie bezpodstawnie Do światła
określane jest jako najciekawsza książka projektu Uniwersum:
Metro 2033. Dla fanów świata stworzonego przez Glukhovskiego
jest to świetna pozycja. A mnie zachęciła do sięgnięcia po
oryginał.
Moja ocena: 7/10
W ramach: Czytam Fantastykę II.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz