Autor: Tricia Rayburn
Tytuł: Syrena
Rok wydania: 2010
Wydawca: Wyd. Dolnośląskie
"Cykl o niezwykłych syrenach" (wyczytane z okładki)
Tom 1
Moja ocena: 8,5/10
Miałam problem z pomysłem na recenzję. W końcu wyciągnęłam spośród innych pozycji właśnie "Syrenę" - książkę, która była w stanie mnie zaskoczyć i zachwycić, a jednocześnie była dość przewidywalna.
„Ludzie są jak morze, czasem łagodni i przyjaźni, czasem burzliwi i zdradliwi. Przede wszystkim to jednak tylko woda." ~Albert Einstein
Dwie nastoletnie siostry - Justin i Vanessa co roku spędzają wakacje w domku w małym miasteczku Winter Harbor. Przyjaźnią się z Simonem i Calebem, ich sąsiadami. Bawią się razem nad wodą, skaczą z urwiska czy zwiedzają miasto. Aż do czasu tragicznego wypadku. Po kłótni z rodzicami i siostrą, Justin idzie poskakać do wody, a następnego dnia fale wyrzucają na na brzeg jej ciało. Ten wypadek rozpoczął dziwną serię morderstw w Winter Harbor. Na plaży mieszkańcy znajdują ciała mężczyzn z zastygłymi na twarzy szerokimi uśmiechami. Vanessa wraca do nadmorskiego kurortu przeczuwając, że coś jest nie tak, a śmierć siostry nie była spowodowana nieumiejętnym skokiem. Chcę dowiedzieć się czegoś od Caleba, ale ten niedługo po wypadku ucieka. W odkryciu prawdy pomaga jej Simon.
Tricia Rayburn swoją przygodę z pisaniem zaczęła dość wcześnie. Pierwszą książkę napisała jako nastolatka. Teraz jest popularną autorką książek dla młodzieży, a "Syrena" zapoczątkowała obrze zapowiadającą się serie o przygodach Vanessy. Autorka bardzo lubi wodę mimo strachu przed stworzeniami kryjącymi się w jej głębi. Dlatego też zamieszkała w nadmorskiej miejscowości na wschodnim wybrzeżu Long Island.
Narracja w pierwszej osobie z punktu widzenia Vanessy pozwala nam być na bieżąco z tym, o czym myśli dziewczyna oraz z tym co czuje. Nie jestem zwolenniczką tego typu narracji, ale przyznam, że tu ukazuję historie w korzystnym świetle. Wydaje mi się, że narracja trzecioosobowa zdradziłaby za dużo z fabuły i momentami nie byłoby tych elementów zaskoczenia oraz nie pojawiłyby się niektóre uczucia towarzyszące mi w czasie lektury. Były też minusy takiej narracji. Na przykład ciągłe wzdychanie duchowe Vanessy na widok Simona. Mimo, że wątek miłosny był niezbyt rozbudowany i tak mnie to denerwowało. Gdybym mogła chociaż wiedzieć co on myśli poczułabym się trochę lepiej.
Każda z postaci w książce jest odrębnym charakterem, choć, jak dla mnie, niezbyt wyrazistym. Weźmy na przykład Vanessę, która praktycznie boi się wszystkiego i jej siostrę, która wydaje się nieustraszona. Taki trochę już zadarty schemat, lecz dalej funkcjonujący i lubiany przez pisarzy. Z postaci ważniejszych jest jeszcze Simon. Nie wiem czemu, a le to imię kojarzy mi się z okularnikiem, wielkim mózgowcem, trochę ciapowatym. (Bez urazy dla Simonów, oczywiście). W tym przypadku jest podobnie. Może Simon Carmichael nie jest jakimś ciapowatym chłoptasiem, ale na pewno jest mózgowcem. "Chodząca prognoza pogody" jak opisała go Vanessa. O bracie Simona w książce jest niewiele, więc trudno mi określić odczucia względem chłopaka.
Fabuła jest prosta i przewidywalna - nie dotarła do mnie zbytnio. Tego samego nie mogę powiedzieć o sposobie opisania historii. I nie chodzi o warsztat literacki, choć i on jest w porządku. Chodzi mi raczej o to, że styl pisania pani Rayburn dotarł do mnie. Dzięki temu łatwiej było mi się wciągnąć w historię mimo jej przewidywalności. Język jest przystępny, nie ma niepotrzebnych i płytkich dialogów. Czyta się, po prostu, przyjemnie i szybko. W jeden dzień pochłonęłam całą książkę i z westchnieniem odłożyłam ją na półkę. Mimo wszystko uważam, że warto. Jak już wspomniałam wątek miłosny nie był zbyt rozbudowany mimo, że się znalazł. Książkę można raczej określić jako powieść fantasy ze szczyptą kryminału i romansu.
Jestem bardzo miło zaskoczona grafiką. Myślałam, że będzie wyglądała gorzej niż z angielskiego wydania, a wygląda lepiej. Jest w takim klimacie tajemniczości co zgadza się z napisem na okładce. Także grafika w środku jest przyjemna dla oka. Rysunki na podobiznę glonów na każdej stronie są interesującym pomysłem. Tytuł jak i napis: 'rozdział' jest napisane dobrze dobraną czcionką, a pozostałe teksty są odpowiedniej wielkości i nie musiałam zbytnio pochylać się, aby upewnić się czy dobrze przeczytałam daną linijkę.
Nie jestem zwolenniczką historii o syrenach. Bardzo lubię pływać, ale wyobrażenie sobie kobiety z ogonem wywołuje we mnie raczej negatywne uczucie, aczkolwiek gdzieś w głębi duszy odzywa się ten mój ciekawski głosik i żąda o zainteresowanie się tematem. Jak już wspomniałam, lektura zajęła mi zaledwie dzień, ale były momenty kiedy kompletnie się wyłączałam i musiałam wracać do pewnego momentu, żeby dowiedzieć się co się dzieje. Myślę, że ta pozycja jest dobrym pomysłem na nudę i ciekawym zapychaczem czasu, ale zdecydowanie nie jest czymś poważniejszym co będę wspominać jeszcze długo i może nawet polecać moim dzieciom. Nie. Ot, tak książeczka na nudnawy wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz